środa, 22 kwietnia 2015

I niech stanie się jasność...


Dzisiaj za oknami ponura szara pogoda, więc jakoś tak trzeba było rano pozapalać wszędzie światło i właśnie o tym ten post. 
 W moim domu jeszcze dużo jest miejsc do doświetlenia, lub zmienienia tego dotychczasowego. 
Jak wiadomo mąż elektryk, głowa pełna pomysłów ale szewc bez butów chodzi. 
Szczerze przyznam się, że myślę z biegiem czasu, iż może lepiej , że zmiany wprowadzane do domu są takieeeeeeeeeeee powolne, bo a nuż założona wcześniej koncepcja mi się odwidzi i co wtedy?
  A tak przynajmniej mogę milion razy na minutę zmieniać plany. 
Nie mniej jednak najbardziej inspiruje mnie oświetlenie w stylu skandynawskim.
Uwielbiam jego surowość, naturalność materiałów, wszechobecne królowanie drewna. 
W oświetleniu dominują elementy prosto z fabryki, industrialne metalowe lampy, lub zawieszone, przewieszone po prostu kable z oprawką i wkręconą żarówką.
  Skąd brać takie materiały, po pierwsze z sklepu elektrycznego np. kable i oprawki, a na resztę trzeba włączyć oczka szperaczki. Rozglądać się wszędzie gdzie się przebywa na spacerze w każdym sklepie, nawet tym nie tematycznym warto odwiedzać także takie miejsca jak nie użytkowe już hale oczywiście za zgodą właściciela (tam naprawdę są skarby, które właściciele uważają za śmieci). No i przede wszystkim zachęcam  do odwiedzania sklepów z antykami oraz wszystkich galerii...

Więc na początek parę inspiracji dla Was z mojego domu, czyli Diy w wykonaniu upierdliwej,zmieniającej plany co minutę  żony i zapracowanego męża-elektryka.




Oświetlenie w naszym salonie, inspirację do niego znalazłam na 


Część oświetlenia z naszej kuchni,
 latarenki świecą prosto na
kuchenkę elektryczną.
I przenośna lampka, która jest zrobiona z starej ,
zniszczonej latarenki na olej.
Niestety chińskiej ale i tak śliczna.

Ta lampa prosto z starej hali fabryki czeka na
odnowienie przez nas przedpokoju.

Mam jeszcze jedną śliczną lampę w sypialni z starej fabryki, ale muszę
jeszcze dodać tam jeden element i opublikuję i ją. :)
Trochę  innych inspiracji skandynawskiego oświetlenia...

Lampy w stylu industrialnym


1. Na bloczku.


2. W prostocie uroda.
Czyli typowa industrialna lampa, prosto z fabryki.



3.Chłód jasności
4. Zawieszona na ścianie
5. Trochę przerobiona i wizerunek się ocieplił dzięki
 kablowi ukrytemu w sznurku.

6.Stara lampa, nowy kabel z oprawką 


7.Kolejne ocieplenie dzięki zastosowaniu koloru.
8. Lampa moich marzeń, ma ktoś na zbyciu?
Prostota stylu skandynawskiego czyli kable i oprawka 


9.Podwieszone na rurach. 


10.Podwieszone do sufitu
11. Zwisające...


12. Kable + minimalistyczne oprawki
13.Kolejne kable schowane w sznurku
14. Czym więcej tym jaśniej...
15.Owinięta po drabinie.


Inspiracje na doświetlenie biurka lub szafki nocnej...

16. W odsłonie białej


17. I odsłonie czarnej

Oświetlenie przy użyciu słoików, czyli by eko

18. Na starym kole.


19. W pastelowej odsłonie.
20.W kupie siła.
21. Prostota, prostoty.
22. I kolejny kabel w towarzystwie sznurka.
I na koniec jeszcze parę innych inspiracji..
23. Wkręcone w drewno
24. Stara lampa na olej, przerobiona na elektryczną.
25.Z starych tarek, czyli oświetlenie kuchni

A Wy którą zawiesilibyście w swoim domu???
A może macie jakąś nietypową lampę na stanie

by Car.o

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Morskie opowieści...

Uwielbiam uspakajający szum fal, spacery po plaży przy zachodzi słońca, jak lekka bryza rozwiewa mi włosy, chłód wodnych fal rozmywających się o moje stopy oraz miękki i lepki piasek, który zapada się pod moim ciężarem. Uwielbiam błysk w oczach mojego Męża i rozradowane psy szczekające i ganiające po plaży za kijem. Niestety mieszkam w Świnoujściu a tu masę spacerowiczów no i już za niedługo od Maja zakaz chodzenia po plaży z psami (tylko w wyznaczonej strefie). Czasem w nocy można złapać oddech na naszej pięknej plaży ale wiadomo nocą to coś innego. Na całe szczęście, że niedaleko  mamy taką bajkową wioseczkę, o której prawie nikt nie wie. Samochodem jakieś 8 km, nie ma takiej bezpośredniej drogi ale pieszo, lub rowerkiem o połowę mniej,

Kamminke- niemiecka wioska rybacka leżąca na wyspie Uznam- czyli moje miejsce na snucie morskich opowieści. Co prawda nie leży ona nad samym morzem, lecz nad zalewem szczecińskim, ale klimat jest tam iście morski. 


Musicie przyznać, że bajkowe klimaty 




Plaża nie jest zadbana  (czyli wygładzona itp.)
  ale dzięki temu magiczna i naturalna
I moje Buldożki mają tu także beztroski raj.
Po takim spacerku moja głowa jest pełna energii i pomysłów a więc,
zapragnęłam przenieść magię takich miejsc do mojego
 jakby nie było nadmorskiego domu.
Zakupiłam metalowe obejmy (opaski)  zaciskowe 
w sklepie budowlanym (2,40 zł za sztukę)
+
Słoiki bez wieczka (90 groszy za sztukę)

Oraz wyszukałam podczas innego spaceru porzuconą starą euro paletę,
 z której wyrwałam spróchniałą i z widocznymi śladami zużycia deskę. 
Umyłam ją  mydłem szarym z wodą i wysuszyłam, troszkę zeszlifowałam.
W domu znalazłam resztkę farby-  lakiero-bejcy kasztanowej i pokryłam nią deskę.
Gdy podkład wysechł, przetarłam go także resztką innej farby olejno-ftalowej , tym razem białej.
Deska została przecięta na dwie części. Gdyż powstał inny pomysł na jej miejsce.

W obejmach mąż wywiercił mi dziurki, wiertłem 2,5 mm.
Deseczki także trzeba było nawiercić by nie pękły i się nie rozsypały podczas mocowania do ściany.

A później pozostało tylko przymocowanie obejm, potem słoików i samych deseczek.
Najwięcej czasu zajęło mi rozgryzienie jak zacisnąć obejmy, rozłożyłam ją całkowicie na płasko... 
Co tylko utrudniło mi ponowne włożenie końca do końca, gdyż rozłożenie było zupełnie bez sensowne.
Potem kręciłam śrubokrętem i nic...  
Okazało się, że nie wsadziłam końców właściwie, jak wreszcie ulokowałam je dobrze, to wystarczyło tylko zakręcić śrubkę i dokręcać aż do ściśnięcia słoika. 
Na szczęście mój Mąż przyszedł z odsieczą  i  dokończył resztę słoików. 
Nie , żebym nie dała rady (a gdzież tam ;) ) 
niech się czuje potrzebny.


I o to taki efekt końcowy naszej wspólnej pracy. Trochę morskich klimatów przy moim biureczku.





Na koniec patyki, wygładzone przez morze i oczywiście pufa (część sieci rybackich)
wyrzucona na brzeg. 





niedziela, 19 kwietnia 2015

Jego wysokość król Ludwik...

 Od dłuższego czasu przymierzam się do odebrania fotelowi Ludwikowskiemu jego patetyczności i nadania mu przydomku Ludwiczek. Poszukując inspiracji natrafiłam na bardzo ciekawe efekty takich starań, więc je przedstawiam i pytam, który Wam najbardziej przypadł do gustu??

1.Odsłona romantyczna w pięknym pudrowym różu
2.Jasny brąz złamany żółcią, z zmiękczająca wizerunek
naturalnego materiału poduchą.


3. Kolejny Ludwik w odsłonie ciekawej żółci i
pobielanej ramy.
4.Lekkość bieli, plus dorabiana kolejna poducha
 na siedzisko- przepis na odebranie Ludwikowi
korony i zrobienie z niego
normalnego Ludwiczka.

5. Ludwik na romantyczne schadzki w ogrodzie...

6.Ludwik tonący w niesamowitym niebiesko-
 turkusowym kolorze.
 Dodatkowa poducha na siedzisko i
kolorowe poduszki na oparcie, także odbierają koronę.


7. Ludwik w abstrakcji, całkowicie nie w moim stylu,
                                                                ale godne uwagi...

8. Kolejny romantyczny Ludwik z różami 
na ludowo. 
9. Ludwik szaro- grafitowy, łóżko, czy sofa?

10. Biel, narzutka, poduszki i wałek,
czyli jak przerobić Ludwika na sofę .


11. Sof biała, złagodzona żółtymi poduchami.

12. Następna sofa z Ludwika, obszyte materiałem
 w paski poduchy
na siedziska i kolorowe poduszki w odcieniach różu.



  
13. Ludwik w  ciemnym wrzosowym fiolecie,
przełamy jasnymi poduszkami.




14.  A co wy na taki ozdobny pobielany Ludwik?

15. Kolejny pobielany Ludwik z dorabianym obiciem rączek.
Na górę poducha na siedzisko i poduszeczki na oparcie-
czyli standard na detronizację króla. 



16. Ludwik w  białym wydaniu na przyjemną
przerwę przy smacznej kawie.

17. I na koniec Ludwik w odsłonie stonowanych beżów.
Zapraszam do komentarzy.