środa, 18 stycznia 2017

Panna Pospolita po metamorfozie...



Rozbiegło się pukanie do drzwi...
Pytamy
 -Kto tam?
Słyszymy ciche : 
- Panna pospolita.

Otwieramy zdziwieni 
-Ale jak to , ty tutaj? Przecież...
-Żadne przecież, no już wpuście mnie,
 bo zimno i mokro, jeszcze się pobrudzę, albo zniszczę,
 , a dopiero co z fabryki wyszłam.
-Ale ty będziesz się u nas źle czuła - oponujemy-
u nas wszystko takie stare, takie inne,
 a ty chcesz taka nowa ?
- Sami mnie zaprosiliście, już nie pamiętacie?
-eeee ? 
No to wchodź, może coś na ciebie poradzimy...

I tak o to w naszym mieszkanku stanęła IKE-owska 
Panna Pospolita.


Zdziwieni zapytacie , 
jak do tego doszło?
Otóż, gdy rozpakowaliśmy paczkę i
 skręciliśmy wszystkie części, sami zadaliśmy sobie te pytanie.

Nie wiem, czy to wynik mojego stanu, 
w którym jak wiadomo nie wskazane jest nadmierne majsterkowanie;
czy to chęć szybkiego umeblowania  (czyt. syndrom wicia gniazda);
czy to chwilowe zaćmienie umysłu;
czy brak ze strony Pana Męża zażartej dyskusji z ciężarówką 
(czyt. lepiej się nie narażać szalejącym hormonom );
ale przeglądając katalog IKE-i , pomyślałam sobie-
ta komoda jest niczego sobie ,
 tania i wystarczy tylko pomalować a będzie śliczna.

Jednak gdy ujrzałam ją w całej okazałości,
przekonałam się w jakim okropnym byłam błędzie...
Komoda okazała się jakaś taka duża,
niepasująca, za nowa, za pospolita.
A my przecież do pospolitych nie należymy.
No cóż...
samo malowanie nie wystarczy.

Po paru dniach namysłu,
postanowiłam delikatnie omówić tą sprawę z Panem M.
Przedstawiłam mu swój plan i spuściłam głowę, 
czekając na : 
oszalałaś, przecież ona jest nowa,
to mogliśmy kupić starą,  kto niszczy nowe meble? 
Jednak usłyszałam zupełnie coś innego:
-Super, masz świetny pomysł, 
mi też ona się taka nie podoba, ja bym to zrobił tak,
a tu dodał to, a co z uchwytami? 

Uradowana przyklasnęłam i zaczęliśmy planować.
Przysięgam , że tym razem nie była to uległość ze strony Pana M. ,
tylko rzeczywista chęć ;) 

Cięcia wykonane urządzeniem wielofunkcyjnym Parkside

To do roboty...
Ja udałam się na zasłużony odpoczynek,
 bo od samego planowania już się zmęczyłam;
a mój Luby chwycił za kątownik, ołówek i frez.

I tak rozpoczęło się czyste szaleństwo.

Szpachlówka do drewna Konmas, szpachel nakładany był palcem :) 

Jeszcze tylko szpachla akrylowa do drewna,
 by ukryć dziury po dawnych pospolitych uchwytach i
małe szlifowanie...

Teraz do akcji wkroczyłam ja, 
zaczynając od herbatki ...
do tego przyniosłam trochę ziemi z balkonu po lawendzie i
 zabrałam się za to co lubię najbardziej-
czyli brudzenie. 
Do głosu doszło moje wewnętrzne dziecko i
małej Caro z radości zaiskrzyły się oczka.
Naturalnie zaraz do zabawy dołączył się mały Piotruś (Pan M.),
który z nieukrywanym zachwytem maczał rączki w ziemi.



Zwykła herbata Lipton+ ziemia do lawendy. Gąbką namoczoną w herbacie wystarczy przetrzeć po drewnie a potem, wcierać w te miejsca ziemię. 
Dobrze jest robić to nie równomiernie, w jednym miejscu wetrzeć mocniej a w innym mniej. Tak jakby proces starzenia przebiegł naturalnie. 

Na tym etapie na chwile się zatrzymajmy,
bo efekt jaki osiągnęliśmy przeszedł  nasze oczekiwanie.
Można by było teraz tylko polakierować i komoda była by już śliczna.
A Wy co o tym sądzicie?
Używaliście kiedyś tej metody? 


Kolor jaki uzyskaliśmy był brązowy, a to dlatego, że ziemia do lawendy  jest mieszanką i ma dużą zawartość torfu . Dzisiaj użyłabym różnych rodzajów
 ziemi- 
by osiągnąć jakby na każdej z powstałych szufladek inny kolor podkładowy.

Postanowiliśmy jednak dalej szaleć i 
zabraliśmy się za pobielanie.

Łącznie lekko , niedbale
wcieraliśmy pędzlem z trzy warstwy farby.

Podczas takiego jednego z  wspólnych twórczych wieczorów,
pokazywałam Panu M. jak obsługiwać się pędzlem,
 by osiągnąć taki wygląd jaki zamierzałam.
Mój Luby, próbował, próbował i gdy już się wczuł, 
i zaczęło mu to wychodzić - połamał pędzel...
A przecież miało być lekko ;)

Po wyschnięciu farby między drugą a trzecią warstwą,
przejechałam gdzie nie gdzie szlifierką i trochę
zmatowiłam niektóre miejsca gąbką ścierną.

Farba olejno- ftalowa nie jest łatwa do pobielania i uzyskania artystycznego efektu, pędzel , który stosuję też nie jest przeznaczony do farb olejnych.
Ale wybór ten nie był bezpodstawny, pędzel nie gubi tak włosia jak inne, a farba daje powłokę odporną na zmywanie i nie trzeba potem lakierować.
Jednak aby osiągnąć taki efekt prace powinny przebiegać powoli, farbę nakłada się lekko , maczając tylko czubek pędzla, robiąc smugi .
 W miejscach gdzie farba została nałożona w nadmiarze, albo chcemy uwidocznić bardziej słoje drewna wystarczy wetrzeć farbę bardziej pędzlem.
Szlifować powinno się w niektórych miejscach tak jakby proces odchodzenia farby nastąpił samoczynnie, czyli skupić się trzeba na rogach i kantach.

Wreszcie nadszedł czas na uchwyty
które trochę nas kosztowały, 
po mimo tego, że wyszukaliśmy najtańsze na rynku..

Jak szaleć to szaleć. 

Uchwyty również okazały się za nowe ;)
Dlatego potraktowałam je papierem ściernym.
Karteczki do szyldów, 
pochodzą z starej zdekompletowanej książki,
a napisy powstały na maszynie do pisania.

Uchwyty muszelkowe z szyldem, zostały zakupione w firmie Instile. Koszt 6,20 zł za sztukę, łącznie za 18 uchwytów zapłaciliśmy 137,40 zł.
By postarzeć również i je, zeszlifowałam w niektórych miejscach fragmenty, papierem ściernym gruboziarnistym. Tak jak w przypadku 
szlifowania drewna skupić się trzeba na kantach i rogach, by wyglądało to na naturalny proces wytarcia spowodowany użytkowaniem.


Hasła mają motywować do działania i pracy.

Papier użyty do szyldów, pochodzi z starej zdekompletowanej książki, takie cacka ludzie nie raz , nie potrzebne wyrzucają-  a z takich kartek można 
stworzyć wiele oryginalnych dekoracji. 

Dodawać energii i inspirować...


To jak już mamy wisienki na torcie w postaci uchwytów, 
to czas pokazać nasz projekt w całej swojej okazałości...


Komoda stanęła  naprzeciwko schodów, 
koło kącika jadalnianego.
Tak o to Panna Pospolita,
 która zasłużyła już na nowe imię,
wita od progu naszych gości.
Już pierwsi zdążyli ją ocenić, 
choć jeszcze do końca nie była gotowa.
I tak o to brat mojego M. głaskał drewno, 
otwierał szuflady i oglądał o co tu chodzi :)
Oczywiście w całym projekcie najbardziej zachwycają nas,
 osiągnięte szczegóły, ubytki drewna, słoje przetarcia- 
to kochamy najbardziej..


W rzeczywistości tam gdzie na zdjęciu stoją deski Pana M. do Skimboardnigu,
jest nowo przerobiony kojec od moich czworonożnych córeczek.
Jednak projekt jeszcze, nie jest gotów do blogowej odsłony.
Ale już niebawem, będzie można go podziwiać...


Po bokach komody, również powstały cięcia
 by imitować osobne deski.



I jak to wygląda Waszymi oczami? 
Czy nowa Panna robi wrażenie biblioteczki?



Komoda nadal posiada sześć pojemnych szuflad,
które kryją w sobie prawdziwe skarby,
coś,  bez czego żyć nie możemy.
W naszym domu może zabraknąć masła w lodówce,
ale tego nie...


No właśnie ktoś wie co to?


Tak , to nasze farby, pędzle, 
narzędzia, kawałki drewienka z odzysku.
Wszystko co nam jest niezbędne, wszystko co powinno w
 twórczym domu być pod ręką...
To jest nasze minimum potrzebne do pracy nad nowymi projektami.
Reszta czeka sobie grzecznie w warsztatowym garażu :)


W tym miejscu zawsze jest bardzo jasno, 
słoneczko wpada przez okno niemal cały dzień,
aż chce się pracować nad nowymi projektami DIY.


I nie tylko...
 Na stole już czeka nowy projekt, którym  między innymi 
zajmuje się mój prywatny Majster- Pan Mąż :)



I na koniec jeszcze reggae-owa  nutka,
dla tych wszystkich, którzy są tak jak my
nadal dziećmi, choć już dużymi ;) 

"Dziecko we mnie mówi mi,
nie każ mi stąd iść, 
może pobawimy się jeszcze chwilę? "

Chonabibe "Duże Dzieci"


Z niecierpliwością czekamy na Wasze komentarze,
koniecznie napiszcie jak podoba Wam się metamorfoza? 
Czy postarzaliście kiedyś jakiś mebel i jaką metodę wybraliście?
A może macie pomysł na nowe imię dla niegdyś Panny Pospolitej?

Pozdrawiamy serdecznie i
odmeldowujemy się by dalej tworzyć :)
Miłego C.aro + mały Tadzik z brzuszka.

czwartek, 5 stycznia 2017

Pan Remanent 2016

Pamiętam jak byłam mała i nadchodził Styczeń...
Rodzice spędzali wtedy długie godziny 
w pracy na liczeniu towaru ze swojego
sklepu monopolowo-spożywczego...
A potem przynosili do domu kartki zapełnione
od góry do dołu symbolami i liczbami.
Mama siadała przy stole i wpisywała wszystko do ksiąg.
A ja- mała dziewczynka z dwoma warkoczykami,
przypatrywałam się jej pełna podziwu.
Tak to był remanent.


Uwielbiałam wtedy zabierać takie źle spisane księgi,
wyrzucone przez moją mamę z wielką wściekłością,
 że musi zaczynać wszystko od początku-
i oglądać je oraz samej coś tam dopisywać,
choć jeszcze nie umiałam liczyć.
Wtedy rodzice śmiali się przez łzy ,
że zostanę księgową,
gdyż nie koniecznie podobała im się wizja 
nudnej córki siedzącej za biurkiem 
utopionej po uszy w jakiś papierkach-
A przy znajomości jeszcze szpotlok-owatości owej latorośli
(czyt. pechowości i łamago-wości) , z której niewątpliwie słynęłam-
obawiali się, że te siedzenie zamienię na gorsze ...
Czyt. Trafię do więzienia za defraudację pieniędzy ,
gdyż przez pomyłki będę wpisywać źle kwoty...
Na szczęście księgową nie zostałam, 
a moja fascynacja remanentem skończyła
 się tylko gdy nauczyłam się liczyć...
Wtedy już musiałam naprawdę pomagać :)

Dzisiaj chcę odczarować z nielubianego "Pana Remanenta "


A więc do rzeczy...
Pan Remanent się przeszedł po naszym blogu,
poszperał , poszukał  i  się tego i owego doliczył.


Najpierw jednak pogrupował naszą pracę na parę części.

Po pierwsze ujawnił jakie były
nasze w 2016 " Refreshingowe" zmagania


Po drugie stwierdził , że znacznie za mało poświęciliśmy czasu na
 Upcykling w 2016


Po trzecie zauważył, że pojawiły się u nas dwa projekty 
Z serii Made With Love 2016
 dla Małych ale przyszłych Wielkich tego Świata.



Po czwarte,
 najbardziej był zadowolony podczas podliczania nas,
z DIY z odzysku 2016


Tak ta grupa niewątpliwie była najliczniejsza.


Po piąte, Pan Remanent zwrócił uwagę na
Konkurs i Candy na naszym blogu w 2016...

Mowa tu jest o  Kaziowym konkursie z sercem,
który zapowiadamy również i w tym roku..
Lecz tym razem nie będzie z sercem,
lecz z czymś innym...



Oraz Candy, które niestety odbyły się tylko dwa.
Za 100 Komentarz i wpisy pod postem o Walce z Klocem :)

Ale tego roku mamy chrapkę na większą interakcję z Wami-
Więc będzie więcej.


Pan Remanent pokwapił się również, 
na podliczenie nas z tematyki, jaką poruszaliśmy na blogu.


Oraz zauważył, że mieliśmy 4 miesięczną przerwę w blogowaniu,
a i tak pojawiło się w minionym roku 29 Wpisów 

A my sami pomimo przeciwności losu,
przetrwaliśmy,
 rozwinęliśmy swój warsztat twórczy,
podjęliśmy się paru ambitnych projektów,
 wywróciliśmy swoje życie do góry nogami,
nawiązaliśmy ciekawe blogowe znajomości,
zyskaliśmy paru wiernych czytelników,
poznaliśmy parę dobrych dusz, 
zostaliśmy zauważeni przez regionalne wydawnictwo i
rozpoczęliśmy współpracę z paroma platformami.

Ale przede wszystkim zagłębiliśmy się w morzu inspiracji,
z Waszych blogów i nie tylko-
stwierdzając , że brakuje nam jeszcze wiele,
że jeszcze sporo musimy się nauczyć,
i jeszcze dużo wzlotów i upadków przed nami.

Zrobiliśmy plany na najbliższy rok,
  na nasz rozwój w tej blogowej
 oraz bardziej twórczej stronie naszej pasji..
I głowimy się do teraz, jak to wszystko pogodzić
z pewnym małym Lokatorem mojego brzuszka,
który już w Maju, sam zarządzi naszym czasem :)

A więc czas na Freestyle i
WSZYSTKO WYJDZIE W PRANIU.
Byle by nie zabrakło miłości, motywacji i zdrowia.

Tego również Wam życzymy ,
oraz
dziękujemy za Waszą obecność, 
komentarze, wszystkie miłe słowa,
za to, że jesteście.

Zapraszamy na przegląd pt.
Najbardziej popularne posty z naszego bloga w 2016 roku
Przygotowany przez Pana Remanenta

1# Napędzeni Nitro-czyli Transfer po domowemu



2# Marynistyczne DIY


3# Hot & Spice

4# Z pracowni szalonej chemiczki- czyli jak zrobić samemu farbę kredową?


W tym poście przedstawiłam Wam również kolejne Marynistyczne DIY

5# PRL powraca w wersji Black and Withe 


6# Włączamy oczy szperaczy- czyli o tym gdzie na łowy


7# Z cyklu zrób to sam - zimowy klimat


8# "Let's get ready to rumbleeee !"


9# Szuflandio, ojczyzno moja Krasnoludkowa


10#  Upcykling Idea - rama peace and love
Do której wkradła się mała pomyłka ;)


Co myślicie o naszej TOP 10 ?
Zgadzacie się z Panem Remanentem, czy może macie innych faworytów?
Ci którzy śledzą nas dopiero od niedawna,
albo Ci, którzy zapomnieli lub nie zwrócili uwagi na niektóre wpisy-
 mogą kliknąć w odpowiednie zdjęcia z Top 10.

Wszystkiego dobrego moi Mili
C.aro + Mały Tadzik z brzuszka.

wtorek, 3 stycznia 2017

Sypialnia z odzysku...


Czyli jak z m2 zrobić m3.

Najpierw trzeba mieć pomysł i plan...
Można by było zatrudnić projektantkę , kreatorkę wnętrz,
albo zgapić skądś gotowe rozwiązanie ...

Można by było...
Ale my wolimy sami, rano gdzieś tak o 6 godzinie,
 popijając kawą, zamienić  się w projektantów i kreatorów,
naszej przestrzeni.

Twórcze poranki z moim M.
to jest to co najbardziej lubię.
Jak one wyglądają?
Ja planuje na oko, marząc na kartce projekt, który tylko ja rozumie;
a mój M. z racji tego, że jest bardziej praktyczny, chwyta za miarkę.
Robimy burze mózgów,
oboje się wzajemnie nakręcamy, inspirujemy
zazwyczaj też przekrzykujemy -
bo przecież każdy z nas ma lepszy pomysł,
konkretniejszą wizję.

Pięć zabazgrolonych kartek później, dwa kubki kawy dalej,
 w końcu jest, udało się - mamy projekt.

Jak zamienić naszą obecną nie do końca zaaranżowaną sypialnie, w kącik sypialniany.
Tym samym tworząc nową przestrzeń i odzyskując pokój na inny projekt
(czyt. projekt Dziecko :) ).


Następnie trzeba wygospodarować nowe miejsce...
Można by było jak zwykły Kowalski ,
zawołać jakiegoś Majstra,
by z pomocą planów pani projektant 
wybudował ściankę działową.

Można by było...
Ale ja wolę, jak Majstrem staje się mój M. ,
który w pocie czoła postawi kolejną ściankę
w naszym mieszkaniu, tym samym
przesuwając kącik jadalniany o 2, 40 metra dalej.
Na takiego Majstra mogę się wpatrywać bezkarnie godzinami i
niby niechcący- podkręcić ogrzewanie w domu,
 by nagle w ferworze pracy zrobiło mu się nazbyt gorąco ;)


Potem trzeba uzbierać materiał...
Można by było tak jak większość ludzi,
 udać się do "sieciówek",  
w poszukiwaniu odpowiednio pasujących wymiarowo i "gustowo" mebli.
Ewentualnie można by było,
 jak co po niektórzy odwiedzić stolarza,
by wykonał wymierzone przez nas elementy i 
tym samym zyskać unikatowe meble.

Można by było...
Ale my oczywiście gromadzimy materiał sami,
 włączamy oczy szperaczy
i z rzeczy niechcianych przez innych, 
krzywych z ubytkami,
przeznaczonych na wyrzucenie lub spalenie-
wykonujemy nasz własny projekt.

Zbieracze, łowcy, szperacze-
w górę rączki kto jest z nami!

O tym gdzie na łowy KLIK 

A co dalej?
Dalej można by było, poukładać gotowe meble,
 zaaranżować i po całym krzyku..

Można by było,
 lecz my gdy już mamy,
 trzy poprzednie elementy układanki
zmieniamy się w twórców, rzemieślników i cieśli
(czyt. Amatorów :) )


Taką samą skrzynie z odzysku już kiedyś wykorzystaliśmy w innym projekcie KLIK

Wiele dni i godzin naszej  ciężkiej aczkolwiek
satysfakcjonującej pracy później
-
wreszcie nadchodzi ten dzień,
w którym cali od pyłu,
niesiemy sami z naszego garażowego warsztatu gotowe łóżko do domu.
Mały kawałek drogi mamy do przejścia,
ale cóż zrobić, gdy łóżko nie mieści się do auta :)
A więc brudni i uśmiechnięci w końcu wnosimy 
pierwszą część projektu  do naszego-  już m3.
Teraz pójdzie z górki, dwa kursy samochodem później, 
są już skrzynie i tajemnicza zabudowa.



Brakuje jeszcze farby i parę innych elementów...
A więc w przerwie od nakładania kolejnych warstw farby,
zajęliśmy się  przeróbką a raczej zwężeniem naszego starego materaca.

No ,bo można by było....
Ale my nie z tych :) 


Po dodaniu wszystkich brakujących części i aranżacji-
jest,  w końcu mamy nasz kącik sypialniany. 

Co Wy na to?


W dzień mamy miłe miejsce do odpoczynku,
 w którym poranna kawa smakuje jeszcze lepiej,
 a książki pochłaniane są z prędkością światła.
Z tego kąta, widzimy również telewizor w salonie,
a więc gdy mamy ochotę na leniwe popołudnie ,
przy naszym ulubionym sitcom-ie (The Big Bang Theory) -
ten kącik spisuje się rewelacyjnie.


W sypialni choćby małej, nie może oczywiście zabraknąć 
własnoręcznie wykonanych łapaczy snów ,
które niewątpliwie, senne marzenia spełniać potrafią
(dowód mam kopiący w brzuszku ;) ).

Projekt Morski łapacz snów DIY by C.aro KLIK





Na blacie z zabudowy stanęła piękna turkusowa lampa, 
"znaleźna" tak jak drewno , z którego wykonany został projekt- 
na wystawkach.
Lampa co prawda nie ma klosza, ale nam podoba się taka niekompletna,
w końcu odnajdujemy piękno również w pęknięciach i ubytkach drewna.




Powstała ścianka działowa jest identyczna wymiarowo
 jak ściana do "kryklania" (KLIK)
dzięki czemu optycznie z przestrzeni zostało zabrane niewiele.


Zasłony zawisły na dwóch długich kijach, znalezionych na plaży-
i choć na początku mój M. był przeciwny ,
co do połączenia dwóch krzywych i różnych kijów;
w końcu zaprojektował swój amatorski,
 ale jakże oryginalny sposób ,
na umocowanie ich we właściwym miejscu.



Długo zastanawialiśmy się co do uchwytów do skrzyń, 
lecz niedawno wpadł mi do głowy pomysł przykręcenia grubych
kawałków patyków- również znalezionych na plaży.



Na ściance zawisła nasza stara dobra półeczka (także z wystawki),
którą udekorowałam naszymi ślubnymi zdjęciami i morskimi elementami.





Projekt Rybka- Marynistyczne DIY by C.aro - KLIK

Kącik jadalniany został przesunięty o jedyne 2,40 metra...


A gdy powoli zapada zmrok, nasza strefa wypoczynku zamienia się w stricto 
sypialnianą.


Na doczytanie ostatnich kartek książki i nocne pobudki do toalety,
pomocna staje się lampka, w której świeci piękna żarówka.


W skrzyniach  na kółkach
przechowujemy min. poduszki i narzutę ,
by rano było wszystko pod ręką.


A w tajemniczej zabudowie pojawił się wysuwany płotek, by oddzielić...
no właśnie co?


 

A więc to...
 a raczej już niedługo-
 naszego małego Synka śpiącego w kołysce ...


Od tego...
Bo chociaż moje czworonożne córeczki mają słodkie pyszczki,
umieją być bardzo natarczywe, chcąc zdobyć sobie wygodniejsze miejsce na drzemkę.
Więc chrapkę na ten kącik mają co nie miara :)


A gdy się chce odseparować od reszty, wystarczy tylko zaciągnąć zasłonki...


I jak podoba Wam się cały projekt?

Może sami macie w swoich czterech kątach nietypową sypialnie?
A może tak jak my, zaaranżowaliście pod nią jakiś kącik?
Koniecznie opowiedzcie nam o tym w komentarzach.

A tymczasem, odnalazłam stary kadr , na którym widać jak było-
 na początku naszej drogi z Upcykling-iem i odzyskiem starych mebli.
Coś tu pusto... Nieprawdaż? :)

Pamiętacie ją? Pewną upartą, jedzowatą euro-paletę?  KLIK

Pozdrawiamy Was serdecznie i miłego
C.aro i mały Tadzik z brzuszka ...